"Zdzwoniliśmy" się we trójkę z okazji Świąt Bożego Narodzenia, i po krótkiej burzy mózgów niezawodny Jurek zaprosił nas do nowego działu swej fabryczki, sklepu z własnymi produktami.

 

A było warto, bo podziw dla inwencji i pracowitości Jerzego trudno wyrazić słowami, więc pochwał nigdy za wiele, a dowody w postaci kilku fotek "ku pamięci" też się przydadzą. Zbyszek zaprosił mnie do swojej gabloty i pojechaliśmy do Sosnowca.

Ooo, w oddali chyba widać Zbigniewa...


Coraz bliżej, daje sobie radę ze śniegiem!


Tak, to on ci jest, środkowa limuzyna, Citroën C5, elegancki.


A oto i sam właściciel, zawsze uśmiechnięty, Zbyszek.










Po kilkunastu minutach jazdy wita nas Jurek.
















Tym szyldem Jerzy zaprasza gości do swego sklepu.


Rozbieramy się w pokoju gościnnym, oglądamy i obściskujemy się wzajemnie ciesząc się z takiejże pamięci.




















Jako, że pożegnania są mniej radosne od powitań, proszę wybaczyć brak dokumentacji pożegnalnej, przed Sylwestrem AD 2010.