- Fakt.pl
- Wydarzenia
- Politycy
- Historyczny portal podważa plotki o kolaboracji z Niemcami Bartoszewskiego
Historycy przekonują, że Bartoszewski nie donosił
Mówiono, że kolaborował z Niemcami. Że donosił. Że jego siostra wyszła na SS-mana. Te plotki i oszczerstwa chętnie kolportowali ci, którym przeszkadzało, że dla milionów Polaków był autorytetem. Dziś, przeszło rok po śmierci prof. Władysława Bartoszewskiego, historycy z portalu ciekawostkihistoryczne.pl mierzą się z rozpowszechnianymi na jego temat kłamstwami.
Władysław Bartoszewski to legendarna postać polskiej opozycji, ale również były więzień obozu w Auschwitz, do którego trafił w wrześniu 1940 roku. Po tym, jak spędził w obozie 199 dni, został zwolniony. Stało się to podstawą wielu plotek i spekulacji, ale też poważnych zarzutów. Według niektórych głosów, szczególnie Krystyny Pawłowicz i innych polityków bliskich środowisku "Radia Maryja", w przeszłości prof. Bartoszewskiego zbyt dużo było niewiadomych, by nazywać go autorytetem. Jednym z powodów takiego stanowiska jest podejrzenie, jakoby Bartoszewski został zwolniony z Auschwitz, ponieważ był ... donosicielem.
Tę potwarz wzięli na warsztat historycy z portalu ciekawostkihistoryczne.pl i przy okazji zmierzyli się z plotkami dotyczącymi rzekomo niechlubnej karty, jaką w swoim życiu miał zapisać Bartoszewski podczas wojny.
W artykule, opatrzonym listą źródeł, autorzy wyliczyli sześć informacji, które - jak przekonują - nie mają związku z rzeczywistością, a które rozpowszechniane są przez tych, którzy usiłują podważyć autorytet Bartoszewskiego i zaszkodzić jego pamięci.
Cudu nie było
Pierwsza informacja to przekonanie, że z obozu z Auschwitz nie można było być zwolnionym. Opuścić obóz można było tylko w jeden sposób: śmierć. Niechętni Bartoszewskiemu powtarzali więc to przekonanie jak prawdę objawioną. Tymczasem fakty temu przeczą. Autorzy wyliczają, że z transportu, w którym przyjechał Bartoszewski, niemal co dziesiąty więzień wyszedł z obozu. Według portalu do obozu przywieziono 1705 osób, a zwolniono nie mniej niż 149, więc, jak pisze autor, „każdy z tych więźniów miał gigantyczne szczęście, ale nie był to cud wymagający nadzwyczajnych wyjaśnień”.
Drugą fałszywą tezą, jaką obalają autorzy jest to, że zwolnienia z obozu były nagrodą za donoszenie. A fakty? Według portalu zwolnienia z obozu były najczęściej przypadkowe. Wprawdzie konfidenci mogli liczyć na lepsze traktowanie w obozie, ale nie było sensu ich zwalniać. „To wręcz sprzeczne z logiką działania władz obozowych”- czytamy w serwisie ciekawostkihistoryczne.pl. Do tego stopnia, że - jak opisał w swoim raporcie Rotmistrz Pilecki - Niemcy wypuścili z obozu nawet kilku więźniów, którzy współpracowali z nim w ruchu oporu.
"Absurdalne"
W trzecim punkcie podważono tezę, że Bartoszewskiego zwolniono z powodu złego stanu zdrowia. Taki pogląd rozsiany po polskim internecie sprawił, że szyderczo opisywano wypuszczenie późniejszego ministra spraw zagranicznych jako zwolnienie na L4. Okazuje się, że Niemcy wypuszczali tylko względnie zdrowe osoby. Miały one podpisać oświadczenia, że w obozie byli dobrze traktowani, na nic nie chorowali i nie mają żadnych pretensji... „Powodem do zatrzymania w obozie mogła być nawet zbyt widoczna blizna” podsumowali autorzy i przypomnieli, że przed wyjściem lekarze przypudrowali Bartoszewskiemu czyraki, więc „kpiny o wyjściu z Auschwitz na L4 są więc po prostu absurdalne”.
O ile w pierwszych trzech punktach mowa o rozprawianiu się z mitami, to trzy kolejne to już obalanie „zwykłych, na dodatek nonsensownych, kłamstw”. Chodzi o opowieść przytoczoną kiedyś na antenie Radia Maryja przez prof. Mirę Modelskę-Creech z Uniwersytetu Georgetown. Stwierdziła ona, że Bartoszewski najprawdopodobniej z grupką Żydów doniósł na 21 żołnierzy AK.
Siostra, której nie było
Tę historię profesor „usłyszała ponoć od nieznanej z imienia i nazwiska osoby, która znała z kolei innego anonimowego człowieka, rzekomo osadzonego w Auschwitz z Bartoszewskim”. Problematyczne jest też to, że w czasie, gdy Bartoszewski był w obozie, Armia Krajowa jeszcze nie istniała!
Punkt piąty w artykule zaprzecza, że Bartoszewski mógł być konfidentem. Powód? Bartoszewski trafił do obozu w przypadkowej łapance i nie miał żadnych związków z ruchem oporu. Z kolei po wyjściu z obozu nikt nigdy nawet nie zwątpił w jego wierność „Przyszły minister współpracował z AK do końca jej istnienia i gdyby był konfidentem, mógłby zadenuncjować jeszcze wielu swych towarzyszy. Nie zrobił tego. Na jego rzekomą kolaborację nie ma po prostu żadnych dowodów” - podsumowano.
Ostatni punkt to już szczyt bzdur i nonsensów. Chodzi o to, że siostra Bartoszewskiego po wojnie wyszła za SS-mana. Autorzy na myśl o takim fakcie mogli wybuchnąć śmiechem, bo „III Rzesza była państwem rasistowskim, a kontakty seksualne z Polkami (nie licząc prostytutek) oznaczały w nim zhańbienie rasy i groziły zesłaniem do obozu”. Ale jest jeszcze jeden problem z tą informacją. Jaki? Po prostu Bartoszewski nie miał żadnej siostry...
>>>Posłanka PiS. Rosja jest w sojuszu z Niemcami.Przeciw Polsce?
>>>Władysław Bartoszewski przewidział jak umrze
Komentarze (816)
Napisz komentarz- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1Żagiew czyli Żydowska Gwardia Wolności działała nie tylko w getcie warszawskim, a w całej Warszawie. Służyła do infiltrowania żydowskich i polskich organizacji podziemnych, w tym niosących pomoc Żydom. Niemcy wyposażali swoich żydowskich ... rozwiń całośćagentów także w broń! Agenci mieli za zadanie udawać, że szukają pomocy, a gdy znaleźli Polaków którzy im ją zaoferowali po prostu donosili na nich skazując ich i tym samym często ich rodziny na śmierć. Trudniących się tym zajęciem Żydów polskie państwo podziemne starało się zabijać i bynajmniej nie był to wyraz antysemityzmu. ŻGW zajmowało się również przemytem żywności do getta starając się przejąć całkowitą kontrolę nad kanałami przerzutowymi, co czyni tą organizację pośrednio odpowiedzialną za śmierć głodową swoich rodaków. ŻGW zajmowała się także szmalcownictwem tropiąc i wydając Niemcom Żydów ukrywających się w tzw. aryjskiej części Warszawy. Skala zjawiska była porażająca, podobnych organizacji działało wiele, równolegle, w niemal każdym większym mieście. Nawet w Berlinie – słynna grupa informatorów Stelli Kuebler-Goldschlag (której notabene opłacała się kolaboracja – żyje do dziś). Jednak największe znaczenie miały Judenraty, bez nich holocaust po prostu nie udałby się, Judenraty wyjątkowo gorliwie pomagały Niemcom mordować własny naród. zwiń
- Zgłoś naruszenie
- Podziel się:
- Link
odpowiedz oceń: -1+1